Skip to content

Oto ci Kazań!..

Jest teraz po raz pierwszy, że mogę siadać trochę przed komputerem i trochę pisać. Dla mnie jest najpierwszej nowiną, że mówię po polsku i nie mam żadnych problemów z tym.
Ale muszę zmówić, że i czasu też nie mam tak dużo, jak to siebie wyobrażałem, kiedy jechałem i w swoich fantazjach widziałem ten projekt. No właśnie, to jest zawsze tak, ale i wynik był, chociaż i innym, ale stokroć lepszym, niż mogłem znać poprzednio.

W pociągu kazańcy pytali mnie, dokąd ja wiozę tę hulaj-nogę a po mojemu odpowiadaniu dziwili się, czego będę robił z tym agregatem w Kazaniu. Nie rozumiałem ich wątpliwości, bo dla mnie Kazań w świecie Universiady 2013 widziała się jak miasto już europejskie odbudowane i odrestaurowane. Oto ja biorę moją hulaj-nogę, oto ja niosę się wzdłuż Kazańki czy Wołgi… Oto tutaj chłopcy na takich samych hulaj-nogach…

W pierwszym dniu pokazałem Kazań wszystkim taką, jaką ją też trzeba widzieć, bo po końcu dnia Andrzej już dzwonił mnie i pytał, gdzie teraz byłem: bo kursanci (to jest kurs szkolenia fizjoterapeutycznego, który Andrzej organizuje) już słyszeli o „Kursatorze” i projektach architekturalnych.

Pierwszy wieczór skończył się już moim prowadzeniem spaceru po Kazaniu alternatywnemu. Jestem pewien, że słodki Kazań już nie będzie takim ciekawym tym, którzy już fotografowali zniszczone podwórka i gmachy unikalne osiemnastego stulecia w trakcie zniszczenia…

Drugiego dnia czekałem z niepokojeniem… Bo był to dzień X dla mego języka polskiego… Już rano jechaliśmy z Andrzejem spotkać Mirka na lotnisko… Bałem się, prawda!

Ale już o szóstej rana gadałem z Polakiem i tylko teraz, piętnaście godzin po temu rozmówieniu po polsku jestem na urlopu w pokoju. Oni tam piją i niech sobie piją. Spać. Zmęczony. Zadowolony, że znam swój poważny poziom polskiego. Ale – spać!

Dobranoc!

31 May 2010. – Kazan (Russia)